Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 marca 2014

Pure Poison Elixir ( 2006)

Zanim do mojego zachwytu nad klasycznymi Pure Poison przeszłam do porządku dziennego, zdążyłam zainteresować się Pure Poison w wersji Elixir .

Niedawno o klasyku pisałam tu.
Tak się złożyło, że nie mam już tej miniaturki Pure Poison, od której zaczynałam, za to zdobyłam małą używaną 30tkę w starej wersji i ta już chyba ze mną zostanie :)

Pomyślałam - jeśli podoba mi się klasyk, to wersja Eau de Parfum Intense będzie jeszcze lepsza.






I znowu przy wersji elixirowej spotkało mnie małe rozczarowanie, bowiem ta wersja nie jest lepsza, nie jest mocniejsza, bo .... jest zupełnie inna!

Przede wszystkim, jeśli dla kogoś Pure Poison okazał się być zbyt duszący i jaśminowy to Elixir jest jego przeciwieństwem.
Słodszy, mniej dosłowny a za to bardziej złożony.
Czy jest to edp intense? Tu byłabym ostrożna.
Dla mnie jest to normalna trwałość, ale przez fakt, że jest tu więcej nut i zapach rozwija się, wydaje się być mniej intensywny niż klasyk. Pure Poison po prostu jest głośniejszy przez intensywność jaśminu.
A PP Elixir jest milszy i łatwiejszy w noszeniu niż  jego starsza siostra.




W całej kompozycji najbardziej podoba mi się słodka baza, w której można wyczuć wanilię, słodkawe kakao i dalej lekko tlący się jaśmin przyprószony pudrem.

Flakon z pompką wygląda bardzo efektownie i kojarzy się z vintage'ową toaletką.
Będę bezwzględna - on niestety tylko wygląda, dla mnie jest poprostu niepraktyczny.
Wielokrotne ściskanie pompki w moim egzemplarzu absolutnie nic nie daje, może trafił mi się jakiś felerny flakon?
Uwaga - jeśli przez dłuższy czas założona jest pompka to perfum może ubywać,  czytałam też, że pompki przeciekają. Z mojego flakonu przelałam kilka mililtrów do atomizerka, jest to zdecydowanie bardziej poręczna i bezpieczniejsza opcja.


Ze wszystkich Elixirów Trucizn ten jest nadal najbardziej dostępny.
Produkowany był w pojemności 30ml i 50ml.


Rok powstania: 2006
Nos: brak danych

Nuty zapachowe:
nuty głowy: petitgrain, bergamotka, jaśmin, mandarynka
nuty serca: kwiat pomarańczy, gardenia
nuty bazy: ambra, wanilia, kakao

wtorek, 18 marca 2014

Dior Addict Eau Fraiche (2004)

Z zasady nie lubię kolejnych wersji tego samego zapachu, w większości przypadków pierwsze perfumy są zawsze najlepsze, a następne wariacje na temat są już przekombinowane.

O klasycznym Addict już pisałam. To jedyny zapach, którego mam aktualnie więcej niż trzy flakony, więc owszem, jest mi bliski.
Na obecnie dostępne wersje: klasycznego zreformulowanego Addicta oraz Addicta Sensuelle, Delicate, Fraiche patrzę już ze sporym dystansem.To już nie to samo.

Ale uwaga, jest jeszcze coś, na co warto spojrzeć łaskawiej, choć oczywiście już też niedostępne w ogólnej sprzedaży, można jeszcze upolować online.

Dior zafundował nam niespodziankę.
Pierwsza wersja Addicta Eau Fraiche.
I tutaj Fraiche nie jest wcale fresh.




To cudownie duszny, zmysłowy i upojny zapach, który doskonale nosi mi się przez cały rok.


Czy Addict Fraiche jest świeży, czy jest lekki, czy jest to zapach typowo na lato?
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Kolejny raz nazwa perfum jest przewrotna i może wprowadzić w błąd,  tak jak elixiry i intense często bywają słabsze niż wersje klasyczne.
Addict Fraiche otula gęstą esencją i oszałamia bogactwem składników po części znanych z wersji klasycznej, charakterystyczny kwiat królowej nocy, jaśmin, bergamotka i gardenia. Czy jest to klasyk w wersji light? Nie, jest tylko odrobinę bardziej przejrzysty i zielony niż jej granatowy klasyczny odpowiednik.
Moje skojarzenia z Fraiche: wilgotny, duszny i odurzający ogród. Kiedy go czuję, to jakbym zauważyła na karku  pięknej dziewczyny kropelki,  letnia mżawka, wilgoć w powietrzu, włosy lekko skręcone niedbale podpięte do góry, a te kropelki na karku- czy to właściwie pot, czy deszcz? Czy  to duszny czy rześki zapach?
Polecam wielbicielkom klasyka, tym razem moc Addicta bez wanilii. Można, owszem!

Bardzo trwały.


Rok powstania: 2004
Nos: Thierry Wasser
Nuty głowy: bergamotka, mandarynka, płatki jaśminu, liście mandarynki;
Nuty serca: gardenia, znany już z oryginalnej edycji Addicta zapach kwiatu Królowej Nocy, bułgarska róża, tuberoza;
Nuty bazowe: wanilia bourbon, drzewo sandałowe, białe piżmo i bób tonka.

sobota, 8 marca 2014

Thierry Mugler, Alien Eau Extraordinaire (2014)

Dziś znowu nietypowo o nowości, tym razem od Thierry Muglera.
Nie jest to zupełnie nowa kompozycja ale kolejna wariacja na temat Aliena.

Alien Eau Extraordinaire to nowość, która pokazała się na rynku europejskim w wybranych sieciach około tygodnia temu. Do pełnej dystrybucji nowy Alien ma wejść dopiero w kwietniu. Pytanie kiedy w Polsce? / edycja 10.03 - już jest u nas dostępny!

Dziś moje wrażenia z pierwszych testów.


Pierwsze wrażenie - naprawdę ciekawy flakon. Smukły, subtelnie zaokrąglony, świetlisty mniej obcy niż klasyk. Do tego złote, charakterystyczne wykończenie przy atomizerze. Kolorystyka pozwoliła mi domniemać - tak, będzie lekko.
I jest lekko, co mnie zdziwiło - jednocześnie alienowo i niealieniowo zarazem.
Alien pozbawiony jaśminowej mocy, ale jednocześnie z piękną, charakterystyczną dla siebie bazą.
Początek jest lekki, rześki, ale może zmylić. Nawet na nadgarstku Eau Extraordinaire poznasz po charakterystycznej dusznej nucie.
Nowy Alien jest lżejszy ale wiadomo, idzie wiosna, musi być lżej.
Czuję bergamotkę i orzeźwiającą, gorzkawą herbatę na alienowej bazie. Może się podobać i choć jaśminu w tym Alienie nie ma, to nadal jest to bardzo podobny zapach. 

Ale ... ale mimo zapewnień przeszkolonych konsultantów Thierry Muglera, że jest to eau de toilette o wyjątkowo mocnej koncentracji, muszę jednak z ubolewaniem stwierdzić - Eau Extraordinaire nie jest trwałe. Nie porównywałam go do klasyka ani tym bardziej do Essence Absolue, ale nawet z zestawieniu z inną letnią wersją - Saphire Soleil, Eau Extraordinaire wypada słabiej. Wytrzymuje ok. 3 godzin.
Niemniej, szukając na lato czegoś z herbatą, spojrzę na nie łaskawszym okiem. 

Premiera 2014
Nosy: Dominique Ropion i Veronique Nyberg 
Nuty zapachowe:
nuty głowy: bergamotka, herbata, tunezyjska neroli
nuty serca: tahitańska gardenia,  heliotrop
nuty bazy: biała ambra, kaszmeran

Dostępny w dwóch pojemnościach: 60 ml -  249 PLN, 90 ml - 339 PLN










sobota, 1 marca 2014

Gucci Rush (1999)

Plastikowy Gucci Rush.
Lubię i czasem noszę.
Mam jeszcze kilka kropli w moim starym nie-flakonie, tylko plastikowym czerwonym opakowaniu.
Nie dodam realnych zdjęć, te opakowanie nawet nowe, dopiero co odfoliowane wygląda okropnie a moje jest już porysowane, zmatowiałe i generalnie wygląda bardzo tandetnie. Jak zaczęłam je oglądać dokładniej to doszłam do wniosku, że wygląda jak żałosna podróbka, a przecież to oryginał. Nie chcę w takim razie widzieć jak wygląda prawdziwa podróbka.
Tu niestety muszę poświęcić więcej uwagi opakowaniu, które w większości wypadków nie ma dla mnie większego znaczenia.
Rush jest po prostu brzydkie! Wykonane niedbale i niepraktyczne, szybko się rysuje.
Byłoby fajnie, gdyby zmienić opakowanie klasycznego Rush na czerwony transparentny materiał, analogicznie tak jak różowe Gucci Rush II, który owszem, też się rysuje, ale zdecydowanie lepiej wygląda, poza tym  poziom płynu byłby też widoczny.
Decyzja o takim flakonie dla Rush jest dla mnie niezrozumiała, aczkolwiek w jakiś przewrotny sposób zawartość koresponduje z formą.
To jest troszkę ryzykowny manewr - część z nas sięgnie po taki czerwony, plastikowy prostokąt z ciekawości, część go zupełnie zignoruje.




Oczywiście Rush mnie od dawna interesował, był taki czas, strzelam że w okolicach lat 2002-2005, kiedy faktycznie często go czułam w moim najbliższym otoczeniu.

Rush to nie jest typowy plastik-fantastik.
Czytałam kiedyś opinie, że Rush jest wulgarny, tandentny i w złym guście, opakowanie może tak ale Rush to  naprawdę zapach dobrej jakości.
Czerwony to kolor klucz - intensywność, namiętność i podkręcone zmysły.
Dla mnie to idealny zapach na imprezę, bardzo korzystnie rozwija się w niekorzystnym pubowym alkoholowo-papierosowym klimacie :)
Rush kochasz albo nienawidzisz.



Mój nos w Rush nie rozróżnia poszczególnych nut - Dla mnie to cierpki, lekko syntetyczny zestaw,  w którym królują sztuczne truskawki z duszącą gardenią. 
Rush nie rozwija się i to mi się w nim nie podoba. Ale nie skreślajcie go tylko na podstawie okropnej powierzchowności, w końcu nie ocenia się książki po okładce, czyż nie?
Zmysłowy.
Trwały.
Rush.

Gdyby ktoś szukał czegoś w tym stylu, ale bardziej wyrafinowanego, miałam okazję kiedyś testować zapach niszowej marki Perfumerie Generale, który bardzo przypominał właśnie Gucci Rush ale był bardziej złożoną kompozycją, na pewno bogatszą i nie dającą po nosie sztucznością.
Fragrantica.com wskazuje, że jest to PG 05 L'Eau de Circe, muszę sobie je przypomnieć i wtedy to potwierdzę. 

Rok powstania: 1999
Nos: Michel Almairac
Nuty zapachowe
Nuty głowy: afrykańska frezja, brzoskwinia, kalifornijska gardenia
Nuty serca: kolendra, róża damasceńska, jaśmin
Nuty bazy: wanilia, paczula, wetyweria

Prawdopodobnie wycofany, na stronie Gucci już nie ma Rush, ale niedobitki są nadal dostępne.
Niestety obecnie w ofercie tej marki królują rodzinki Flora, Guilty, Premiere... ehh
Nie, nie napiszę już nic.