Mimo wielu podchodów zapachy ze stajni Toma Forda pozostają dla mnie nadal w strefie testów ze znakiem ostrzegawczym Ostrożnie! Ciekawią, przyciągają aby za chwilę odpychać. Z jednej strony konsekwentna stylistyka, z drugiej strony flakony Toma Forda mają dziwaczną dla mnie zawartość.
Dziś krótka notka o White Patchouli.
Nie jestem wielbicielką zapachów z paczulą w głównej roli, ale lubię gdy jest w towarzystwie np. róży tak jak w Elle czy Midnight Poison.
White Patchouli doceniam jako kompozycję. Warto poznać, przetestować.
Ale nie mogę jej nosić na co dzień, przede wszystkim nie są to perfumy, w których czuję się sobą. Nie jest to zapach kobiecy w moim odczuciu, myślę, że ciekawiej może się rozwinąć na męskiej skórze, może wtedy miałby łagodniejszą naturę?
Oprócz paczuli czuję gdzieś w tle wyraźną nutę kamfory, co od razu wywołuje niefajne wspomnienia z dzieciństwa
Niestety paczula od Toma Forda jest duszna, przykurzona i lekko kwaśna i ziołowa.
Dodałabym do niej odrobinę słodyczy, może byłoby ciekawiej?
Trwałość dobra.
Dla indywidualistki, która nie chce pachnieć jak cała reszta słodkościami i kwiatami.
Rok powstania: 2008
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamotka, peonia, kolendra, białe kwiaty
Nuty serca: róża, jaśmin, nasiona ambry
Nuty bazy: paczula, jasne drewno, kadzidło
Pierwszy zapach M.Micallef, jaki poznałam.
Mój nos kręci się dookoła Royal Muska od jakiegoś czasu.
Najpiękniejsze piżmo, jakie znam...w ogóle, w jakiejkolwiek kompozycji, w delikatnej, nie fizjologicznej odsłonie.
Od początku do końca - piżmo w roli głównej a nie tlące się gdzieś na dnie, zdominowane przez inne nuty.
Zanim poznałam RM czytałam recenzje i właśnie tak je sobie wyobraziłam.
Czyste, kąpielowe, delikatne, zmysłowe w odbiorze. Minimalistyczne, klasyczne, w dobrym stylu.
I tak na początku delikatnie uderza po nosie kwiatami, ale ich zapach szybko znika i zostaje królewskie piżmo na kremowej bazie.
I Royal Muska tak trwa...i trwa, i jest więcej piżma, mniej kremu, mniej tej puchatej otoczki,
a potem już tylko trzyma się blisko skóry, jeśli chcę go jeszcze chociaż poczuć, muszę się nakombinować.
Royal Muska na mnie nie rozwija się ani trochę.
Nie dzieje się nic a nic, tylko tak sobie trwa ale i tak mi się podoba.
Dzięki temu nosi się jak druga skóra i jest nieinwazyjny, bezpieczny a przy tym naprawdę piękny.
Zderzenie wyobrażeń i zapachu nadgarstku było lekko rozczarowujące także w aspekcie trwałości i intensywności. Po niszowej i drogiej kompozycji spodziewałabym się więcej "powera", ale z drugiej strony, gdyby podkręcić Royal Muska i uczynić zeń killera, nie byłby już on "royal" ale coś w stylu "hot/sexy/crazy" Muska.
Niemniej dla mnie trochę za delikatny, dlatego nadal jeszcze nie jest mój i nie wiem czy kiedyś będzie.
Rok powstania: 2008
Nos: Jean Claude Astier
Nuty:
Nuty głowy: brzoskwinia, malina, turecka róża
Nuty serca: Piżmo, nuty drzewne, ylang-ylang
Nuty bazy: Piżmo, Benzoin
Dostępny jako 30ml i 100 ml.
Dziś jest 2 kwietnia, za oknem śnieg... tak! tak! za rok będzie to jedynie mglistym wspomnieniem, ale niestety taki jest stan rzeczy w 2013r.
Jako że jestem stworzeniem zdecydowanie ciepłolubnym postanowiłam trochę ocieplić sobie atmosferę i przybliżyć kolejny zapach Jil Sander, który mi towarzyszy od wielu lat.
Biały, nieprzezroczysty, ciężki flakon kojarzy mi się bardziej z kosmetykiem pielęgnacyjnym niż z perfumami.
W środku zaś niepozorna ale czarująca woda toaletowa.
Nie jest to cytrusowy świeżak jakich wiele.
SUN to zapach lata, rozgrzanej słońcem skóry, olejku do opalania, witaminy C i słonecznego relaksu.
Słodki a jednocześnie orzeźwiający, do noszenia praktycznie przez cały rok ale najpiękniej pachnie w ciepłe dni, ma lekko orientalny charakter i wyróżnia się bogactwem składników.
Na mojej skórze czuję przede wszystkim kwiat pomarańczy z bergamotką, wanilię i ambrę. Wszystko dość delikatne i stonowane ale dobrze skomponowane i co dla mnie najważniejsze - zapach jest bardzo trwały, a to zawsze doceniam.
Oprócz klasycznej eau de toilette są jeszcz różne wariacje na temat Sun: Sun Delight, Sun Day, Sun Sorbet ( moim zdaniem mniej ciekawe niż klasyk).
W linii klasycznej dostępne są jeszcze balsam do ciała, żel pod prysznic, dezodorant w sprayu, dezodorant w sztyfcie oraz nawet puder brązujący.
Rok powstania: 1989
Nos: Pierre Bourdon
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: nuty owocowe, cytryna, kwiat pomarańczy, bergamotka, palisander
Nuty serca: goździk, ylang ylang, heliotrop, róża, konwalia
Nuty bazy: piżmo, drzewo sandałowe, paczula, ambra, styraks,benzoin, bób tonka, wanilia
Tak jak w przypadku pozostałych zapachów Jil Sander najkorzystniej kupić je w Niemczech, gdzie są dość popularne i pojawiają się w formie zestawów w promocyjnych cenach.