Szukaj na tym blogu

niedziela, 28 kwietnia 2013

White Patchouli, Tom Ford

Mimo wielu podchodów zapachy ze stajni Toma Forda pozostają dla mnie nadal w strefie testów ze znakiem ostrzegawczym Ostrożnie! Ciekawią, przyciągają aby za chwilę odpychać. Z jednej strony konsekwentna stylistyka, z drugiej strony flakony Toma Forda mają dziwaczną dla mnie zawartość.

Dziś krótka notka o White Patchouli.


Nie jestem wielbicielką zapachów z paczulą w głównej roli, ale lubię gdy jest w towarzystwie np. róży tak jak w Elle czy Midnight Poison.

White Patchouli doceniam jako kompozycję. Warto poznać, przetestować.
Ale nie mogę jej nosić na co dzień, przede wszystkim nie są to perfumy, w których czuję się sobą. Nie jest to zapach kobiecy w moim odczuciu, myślę, że ciekawiej może się rozwinąć na męskiej skórze, może wtedy miałby łagodniejszą naturę?
Oprócz paczuli czuję gdzieś w tle wyraźną nutę kamfory, co od razu wywołuje niefajne wspomnienia z dzieciństwa
Niestety paczula od Toma Forda jest duszna, przykurzona i lekko kwaśna i ziołowa.
Dodałabym do niej odrobinę słodyczy, może byłoby ciekawiej?
Trwałość dobra.
Dla indywidualistki, która nie chce pachnieć jak cała reszta słodkościami i kwiatami.

Rok powstania:  2008

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: bergamotka, peonia, kolendra, białe kwiaty
Nuty serca: róża, jaśmin, nasiona ambry
Nuty bazy: paczula, jasne drewno, kadzidło

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Royal Muska, M. Micallef

Pierwszy zapach M.Micallef, jaki poznałam.

Mój nos kręci się dookoła Royal Muska od jakiegoś czasu.
Najpiękniejsze piżmo, jakie znam...w ogóle, w jakiejkolwiek kompozycji, w delikatnej, nie fizjologicznej odsłonie.
Od początku do końca - piżmo w roli głównej a nie tlące się gdzieś na dnie, zdominowane przez inne nuty.

Zanim poznałam RM czytałam recenzje i właśnie tak je sobie wyobraziłam.
Czyste, kąpielowe, delikatne, zmysłowe w odbiorze. Minimalistyczne, klasyczne, w dobrym stylu.





I tak na początku delikatnie uderza po nosie kwiatami, ale ich zapach szybko znika i zostaje królewskie piżmo na kremowej bazie.
I Royal Muska tak trwa...i trwa, i jest więcej piżma, mniej kremu, mniej tej puchatej otoczki, 
a potem już tylko trzyma się blisko skóry, jeśli chcę go jeszcze chociaż poczuć, muszę się nakombinować.

Royal Muska na mnie nie rozwija się ani trochę. 
Nie dzieje się nic a nic, tylko tak sobie trwa ale i tak mi się podoba.
Dzięki temu nosi się jak druga skóra i jest nieinwazyjny, bezpieczny a przy tym naprawdę piękny.

Zderzenie wyobrażeń i zapachu nadgarstku było lekko rozczarowujące także w aspekcie trwałości i intensywności. Po niszowej i drogiej kompozycji spodziewałabym się więcej "powera", ale z drugiej strony, gdyby podkręcić Royal Muska i uczynić zeń killera, nie byłby już on "royal" ale coś w stylu "hot/sexy/crazy" Muska.

Niemniej dla mnie trochę za delikatny, dlatego nadal jeszcze nie jest mój i nie wiem czy kiedyś będzie.

Rok powstania: 2008
Nos:  Jean Claude Astier

Nuty:
Nuty głowy: brzoskwinia, malina, turecka róża
Nuty serca: Piżmo, nuty drzewne, ylang-ylang
Nuty bazy: Piżmo, Benzoin

Dostępny jako 30ml i 100 ml.



wtorek, 2 kwietnia 2013

Jil Sander Sun

Dziś jest 2 kwietnia, za oknem śnieg... tak! tak! za rok będzie to jedynie mglistym wspomnieniem, ale niestety taki jest stan rzeczy w 2013r.

Jako że jestem stworzeniem  zdecydowanie ciepłolubnym postanowiłam trochę ocieplić sobie atmosferę i przybliżyć kolejny zapach Jil Sander, który mi towarzyszy od wielu lat. 

Biały, nieprzezroczysty, ciężki flakon kojarzy mi się bardziej z kosmetykiem pielęgnacyjnym niż z perfumami.
W środku zaś niepozorna ale czarująca woda toaletowa.
Nie jest to cytrusowy świeżak jakich wiele.
SUN to zapach lata, rozgrzanej słońcem skóry, olejku do opalania, witaminy C i słonecznego relaksu.
Słodki a jednocześnie orzeźwiający, do noszenia praktycznie przez cały rok ale najpiękniej pachnie w ciepłe dni, ma lekko orientalny charakter i wyróżnia się bogactwem składników.










 Na mojej skórze czuję przede wszystkim kwiat pomarańczy z bergamotką, wanilię i ambrę. Wszystko dość delikatne i stonowane ale dobrze skomponowane  i co dla mnie najważniejsze - zapach jest bardzo trwały, a to zawsze doceniam.

Oprócz klasycznej eau de toilette są jeszcz różne wariacje na temat Sun: Sun Delight, Sun Day, Sun Sorbet ( moim zdaniem mniej ciekawe niż klasyk).
W linii klasycznej dostępne są jeszcze balsam do ciała, żel pod prysznic, dezodorant w sprayu, dezodorant w sztyfcie oraz nawet puder brązujący.


Rok powstania: 1989
Nos: Pierre Bourdon

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: nuty owocowe, cytryna, kwiat pomarańczy, bergamotka, palisander
Nuty serca: goździk, ylang ylang, heliotrop, róża, konwalia
Nuty bazy: piżmo, drzewo sandałowe, paczula, ambra, styraks,benzoin, bób tonka, wanilia

Tak jak w przypadku pozostałych zapachów Jil Sander najkorzystniej kupić je w Niemczech, gdzie są dość popularne i pojawiają się w formie zestawów w promocyjnych cenach.