Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 maja 2013

Thierry Mugler, Alien Sunessence Saphir Soleil

Mój pierwszy Alien i zarazem początek recenzji Obcych w odcinkach.

Przewrotnie nie zacznę od pozycji obowiązkowej klasycznej.
Mimo, że Alien mi się podobał od początku nie zdecydowałam się na zakup.
Dopiero Sunessence Saphir Soleil trafił w sedno.
Dla tych, dla których klasyk jest za mocny proponuję łaskawszym okiem zerknąć na eau de toilette lub letnie limitowanki, a Saphir Soleil to właśnie pomarańczowa limitowanka z 2010r.





Lżejszy, musująco-owocowy początek zapowiada coś ulotnego, ale za chwilę pojawia się motyw przewodni Aliena - jaśmin, którego nie ma w składzie, a który przecież jest mocno wyczuwalny w nutach serca i bazy.
To jest nadal Alien ale o bardziej ludzkiej twarzy, nosi się łatwiej i przyjemniej niż klasyk.
Owocowy początek nastraja naprawdę optymistycznie, ja czuję mandarynki i troszkę goryczki grapefruita. 
Mając go na sobie wyobrażam sobie lato, tropikalną wyspę i uśmiechniętą dziewczynę w pomarańczowym pareo i z kwiatem monoi wpiętym we włosy.
Ten Alien nie męczy, nie powoduje bólu głowy, jest miły, noszalny. 
Dobra alternatywa na lato.
I nie są to typowe "owocokfiatki" ale energetyczny napój o pięknym pomarańczowym kolorze.
Doceniam!
Trwałość dobra jak na edt, 4-5 godzin.

Rok powstania: 2010
Nuty zapachowe:
nuta głowy: różowy grejpfrut, owoc pomelo
nuta serca: kwiat monoi
nuta bazy: biała ambra



Dostępność: coraz trudniej, wiadomo limited edition, ja mojego upolowałam na allegro.
Pojemności: edt 60 ml

wtorek, 7 maja 2013

Dune, Dior


Dior Dune to pozycja klasyczna ale nie obowiązkowa. Warto znać, trudniej nosić, jestem dobrym przykładem.

Pamiętam jak pierwszy raz je poznałam, gdzieś w okolicach końcówki lat 90-tych. Skradłam kilka niuchów z flakonu z łazienkowej półeczki  u osoby, którą odwiedzałam, oczywiście nie mogłam się oprzeć aby je powąchać, ale nie wypadało mi ich wypróbować.
W tym miejscu powiem szczerze - absolutnie nie znoszę jak ktoś grzebie w moich rzeczach. Zwróciłam uwagę kiedyś znajomej, która bez pytania użyła moich perfum, wyszła z łazienki i udawała, że nic się nie stało, a smuga zapachu ciągnęła się za nią na kilka metrów.
Oczywiście, gdyby zapytała, sama z chęcią bym jej dała je przetestować. Ale bez zgody, nieważne czy w obecności  czy pod nieobecność właściciela pozwalać sobie na użycie jego/jej kosmetyku? Dla mnie to niepojęte.
Ale wracam do Dune. Pamiętam moje wrażenia z korka - cudo, luksus i elegancja. Niebanalne. Wytrawne. Nie chciałam wtedy jeszcze ich mieć, tylko od czasu do czasu powąchać.



Gdy zatęskniłam za nimi, nosiłam krótko nową wersję ale jej ulotność mnie rozczarowała. Stwierdziłam, że to nie jest to. 
Nabyłam starą, intensywnie pomarańczową wersję i niestety znów spotkała mnie porażka. Piękny zapach, suchy, wytrawny, ziołowy ale na mojej skórze wylazł brzydal. Coś było w Dune, co mi przeszkadzało, obstawiam kmin, choć nie ma go w składzie, dla mojego nosa był wyczuwalny. I tą nutą Dune przypomina mi Kingdom, a nie chcę kolejnego zapachu w tym stylu. Próbowałam go nosić, oswoić. A że wersja przedreformulacyjna jest bardzo poszukiwana  nie mam już Dune.
Ale wzdychać do nich nadal będę, bo nie ma drugiego takiego zapachu.
Spotkałam kiedyś kobietę, elegancką, z klasą ale nie wyfiokowaną. Wiek 50+. Pięknie pachniała...myślałam czym i nie wymyśliłam. Zapytałam, okazało się, że to było Dune. Może mój czas na te perfumy jeszcze nie nadszedł?
Rok powstania: 1991
Nos: Nejla Barbir
Nuty zapachowe:
Nuta głowy: lilia, żarnowiec.
Nuta serca: lak wonny, piwonia, róża, jaśmin
Nuta bazowa: pałecznik chiński, ambra, wanilia, piżmo