Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 listopada 2014

Eve, Jil Sander ( 2011)

Nad zakupem Eve dumałam prawie trzy lata... rzadko kiedy mam taki długi ogon do jakichkolwiek zakupów :-)
Postanowiłam kupić je sobie niejako w nagrodę za to, że dobrze mi idzie z ograniczeniem mojego stanu posiadania. Wiem, brzmi pokrętnie, ale jestem zadowolona, że udało mi się zredukować liczbę flakonów w ostatnich trzech miesiącach.
A że skrajną ascetką nie jestem, więc wynagrodziłam to sobie zgrabnym ale dużym flakonem Eve.





Eve miało swoją premierę  w 2011 r. Twarzą perfum została młoda niemiecka aktorka Karoline Herfurth, która idealnie oddaje charakter zapachu oraz całej filozofii marki Jil Sander.
Delikatny,  niezobowiązujący, a jednocześnie klasyczny i kobiecy.



Bardzo doceniam w Eve to, że ma fantastyczną, lekko gorzkawą nutę, o którą trudno w perfumach. Przeciwieństwo dusznych, słodkich i  przytłumiających kompozycji, które chyba ostatnio mi się nieco przejadły.
Absolutnie nie czuję jaśminu ani róży, co mnie cieszy, inaczej byłby to zapach, jakich wiele.
Podsumowując go w trzech smakach: kwaskowato - gorzkawo - śmietankowo.
Bardzo delikatna paczula w bazie, niemal niewyczuwalna, zdominowana przez miękkie i puchate drzewo kaszmirowe.

Ale uwaga! Jeśli szukacie oryginalnego zapachu, to nie rekomenduję Eve, są one łudząco podobne do Coco Madeimoselle w wersji edt, niektórym też kojarzy się z Chance.
Moim zdaniem, Eve są nieco  inne, są bardziej miękkie, przestrzenne, mniej pudrowe a bardziej wytrwano/drzewne.
Na pewno mogą być tańszym zamiennkiem dla wielbiecielek Coco Mademoiselle.

Jednak po kilku dniach noszenia odłożyłam Eve na dno szufladki. Dlaczego?
To nie zapach na teraz i dziś.
Podoba się, mi układa się również bezproblemowo, ale doszłam do wniosku, że będzie mi się zdecydowanie lepiej nosić wiosną.
Ubolewam nad tym, że Eve jest dość nietrwałe, na mojej kapryśnej skórze czuję je ok.2-3godzin.


Eve jest w koncentracji eau de toilette, dostępna w pojemnościach 30,50 i 75ml.

Rok powstania: 2011

Nos:Olivier Polge ( m.in. Flowerbomb, Code, Balenciaga Paris)

Nuty zapachowe:
nuty głowy: kwiat grapefruita, czerwona porzeczka
nuty serca: jaśmin, fiołek, róża
nuty bazy: drzewo kaszmirowe, paczula


wtorek, 18 listopada 2014

Czekoladowe perfumy - Chocolovers, Aquolina (2006)

Miałam kiedyś fazę na czekoladowe zapachy...

Poszukiwałam mojego świętego Graala czekoladowych perfum i teraz już wiem, że byłam całkiem blisko ideału. Czekolada ma jednak to do siebie, że szybko się potrafi przejeść a ja bezlitośnie poszukałam dla tych perfum innego domu. Niestety zapach włoskiej niszowej marki, o którym myślę jest już dość trudno dostępny i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się je ponownie nabyć.
Jeśli tak - na pewno o tym doniosę!

Tymczasem postanowiłam skorzystać z okazji i przetestować inną legendarną i już bardzo trudnodostępną czekoladkę - również włoskiej firmy Aquolina - Chocolovers.



I w tym momencie, gdy wspomniałam o pochodzeniu firmy,  przychodzą mi jeszcze dwa inne, również kultowe zapachy czekolady: La Perla Dark Extasy i Cioccolato Mon Amour. I również pochodzące ze słodkiej Italii. Czyżby Włosi mieli patent na idealną czekoladę w perfumach?

Poznałam już wiele interpretacji czekoladowych perfum i muszę stwierdzić jedno - czekolada czekoladzie nierówna.
Może być gorzka, mleczna, biała, orzechowa, kawowa, z toffi, z pianką ptasiego mleczka, z miętą, z nadzieniem. Bywa wytrawna, słodka, mdła, z chilli, z solą, ostatnio nawet jadłam z wasabi ( nigdy więcej!).
Wachlarz możliwości jak przepaść między Toblerone a wyrobem czekoladopodobnym rodem z PRL.

Pisałam już tu http://perfumowyzawrotglowy.blogspot.com/2014/05/capricieuse-sephora-vanille-cholocat.html o Czekoladowanilii Sephory - gdzie czekolady jest jak na lekarstwo a prym wiedzie kakao z wanilią.
W przypadku Chocolovers mamy idealnie odtworzoną czekoladę, nie mleczną, nie gorzką ale do kwadratu czekoladową. Żeby nie było nudno - jest to czekoladka z nadzieniem,   z wyraźną nutą orzechów i pomarańczy.
Intensywny, nieskomplikowany zapach, całkiem apetyczny.
Mimo wielu innych nut nie jestem w stanie niczego więcej w tym zapachu zidentyfikować. Trzy składniki, wymieszane i bardzo spójne.  Do zjedzenia.

Zdecydowanym minusem w mojej opinii jest zbytnia dosłowność Chocolovers - nie chcę pachnieć jak  "o-właśnie-przyszła-pralinka-czekoladowa". Nie dla mnie i zastanawiam się, kto chciałby nosić  aż tak oczywisty zapach gourmandowy.


Chocolovers są bardzo trwałe jak na swoją koncentrację -  ok. 4-5 godzin.
Dostępne jako eau de toilette 50ml i bogata linia kąpielowa.




Rok powstania: 2006
Nuty: pomarańcze, orzechy włoskie, kolendra, piżmo, wanilia, bergamotka, konwalia, cytryna.
Niedostępne już od kilku lat.


A tak wracając do początku dzisiejszego wpisu - najpiękniejsza czekolada wg mojego nosa to Chocolat Il Profvmo, o!



wtorek, 11 listopada 2014

Kenzo Amour Le Parfum (2008)

O klasyku Kenzo Amour miałam napisać już dawno. Jakoś jednak nie wiem za bardzo co o nim napisać - dla mnie to waniliowy ryż na mleku. I tyle o zawartości. Natomiast o formie mogłabym dłużej.
Bo nic nie poradzę, ale  podobają mi się flakony Kenzo Amour i wymyśliłam sobie, że będę mieć je we wszystkich wersjach.
Nie mam jeszcze wszystkich ale pochwalę się, że niedawno zdobyłam najpiękniejszy  i jednocześnie najtrudniejszy do nabycia  - limitowaną, w kolorze matowego starego złota buteleczkę Amour Le Parfum.

Jest to inny zapach niż klasyczne Amour.
Nie mamy tutaj już tylko ryżu na mleku tonącego w wanilii.
W wersji Le Parfum czuję dużo osłodzonego kadzidła i ambry i żywicy styraxowej.  To  w ogóle bardziej drzewny zapach niż można by przypuszczać z  nut.
I na mojej skórze nie wiedzieć dlaczego, od środkowych nut zaczyna do złudzenia przypominać mi Kenzo Flower Oriental. Nie wiem jak i skąd? Może wszystkie wersje z kadzidłem są właśnie tak interpretowane przez Kenzo. Nie jest to klimat kościelny, ani dosłowanie kadzidlany. To słodkie tlące się drewienko.




Po nazwie Amour  Le Parfum spodziewałabym się bardziej słodkiego zapachu. Czegoś, co będzie koncentracją koncepcji klasycznego zapachu. Otrzymałam niespodziankę.

Zapach inny niż pozostałe wersje Amour. Nie powiem, że najlepszy, ale najdziwniejszy. Bo pierwszy klasyk był dobrym zapachem, który odniósł sukces.
Kolejne flankery takie jak Kenzo Amour Florale, Kenzo Amour I Love U, L'eau de Kenzo Amour, są już tylko słabsze i naprawdę szkoda poświęcać im czas.


Czy poleciłabym go wielbicielkom Amour? Niekoniecznie. Nie każdemu może się spodobać. Na pewno trzeba je przetestować, jeśli ktokolwiek chciałby zakupić je pomimo bardzo wysokiej już ceny. 
Ja trafiłam na nie w iperfumy.pl W stosunkowo normalnej cenie czyli ok. 170 pln, gdyż normalnie już osiąga ceny dwukrotnie wyższe.





Mocniejszy, bardziej skoncentrowany i mniej słodki a bardziej wytrawno- kwaskowaty.

Nawet dla kogoś, kto nie lubi kadzidła, bo nie znajdzie kadzidła w pierwotnej formie.
Wpisałabym go w te klimaty co DKNY Delicious Night czy Kenzo Flower Oriental.
Takie mainstreamowe niby "kadzidełko".

Rok powstania: 2008
Nos: Daphne Bugey (  klasyk Kenzo Amour)

Nuty zapachowe:
nuty głowy: ryż, kadzidło
nuty serca: frangipani, paczula
nuty bazy: ambra, wanilia, benzoin

Już niedostępne, edp w pojemnościach 30ml i 50ml.


edit: Na prośbę czytelniczki załączam zdjęcie moich trzech flakonów - brakuje mi wersji Indian Holi, pomarańczowej Amour oraz L'eau de Kenzo Amour. Jak ktoś ma zbędne flakoniki, chętnie przyjmę ;-)






środa, 5 listopada 2014

Joop! All About Eve (1996)

Pisałam już kiedyś, że moje pierwsze prawdziwe perfumy to był klasyczny Joop?
Do dziś je noszę a do samej marki Joop po dziś dzień mam sentyment.
Niemcy jako kraj są mi bliskie i osobiście i zawodowo, to podczas wyjazdów właśnie tam rozwinął się mój perfumowy "świr". Dziś mogę powiedzieć, że poznałam wszystkie perfumy marki Joop - nie było ich w sumie aż tak dużo :-) Większość z nich miałam w swojej kolekcji. Wcześniej na blogu opisałam już klasyka Femme, Le Bain oraz Berlin.

Dziś pora na All About Eve, które nawiązują do pierwszej Femme Fatale - czyli Ewy, która uwiodła Adama.

W tym miejscu chciałam króciutko wspomnieć o innych perfumach marki Joop!. Męski zapach What About Adam z 1992 to dla mnie jeden z najpiękniejszych męskich perfum. Nie miałam okazji poczuć ich już kilkanaście lat, ale nadal są silnym wspomnieniem, mój kolega ze studiów używał ich namiętnie.
Obie kompozycje miały się uzupełniać, miały również wspólną kampanię reklamową.
"Wszystko o Ewie".
Ok.  "A co z Adamem?"








Mam nadzieję, że będzie jeszcze kiedyś okazja przypomnieć sobie What About Adam, na pewno wtedy o nim napiszę.

Wracając do All About Eve - już po kształcie buteleczki wiemy, że można się spodziewać po nim owocowego zapachu. Bingo! I to zapachu jabłuszka. Jakiego? Ano zielonego.
Jaka miła odmiana biorąc pod uwagę pozostałe, mocarne i według niektórych zbyt proste i toporne kompozycje marki Joop!

All About Eve to jabłuszko, zielone i  soczyste. Nie pryskane chemią, nie czuję w nim plastikowej i chemicznej nuty odświeżacza powietrza, co niestety zdarza się innym jabłkowym zapachom. Nie jest to też szarlotka, która często kojarzy się z zapachami z motywem przewodnim jabłka.

Tutaj jest typowo czysty owocowy zapach, ja czuję jeszcze inne owoce - morele i brzoskwinie i białe kwiaty drzew owocowych. Wyczuwam też coś drzewnego, a może trochę sobie wkręcam, że musi tu zagrać jakiś akord drzewny?  Tak aby kompletny był sad pachnący jabłkami  - owoce, kwiaty i drzewa jabłoni.
Żeby nie było tak zupełnie nudno później pojawia się także odrobina cynamonu i wanilii, bardzo słabo wyczuwalnych. Minimalnie ocieplają bazę zapachu.





Mam też inne zupełnie skojarzenie - All About Eve nasuwa mi obrazek pachnący czystością i niezwykłą prostotą, transparenty flakon oddaje ten charakter idealnie. Pamiętacie kosmetyki z serii Zielone Jabłuszko? Perfumy Joop! pachną bardzo podobnie ale bardziej luksusowo.

Mały minus odnotowuję za dość słabą jak na moje oczekiwania trwałość - do 2 - 3 godzin.
All About Eve jest też zapachem spokojnym, tu nie dzieje się prawie nic.
Ale akurat w tym przypadku można to potraktować jako zaletę - zapach jest nieinwazyjny i naprawdę przyjemny.

Dostępny jako eau de parfum w pojemnościach 40 i 75 ml oraz w linii uzupełniającej jako żel pod prysznic i balsam do ciała. Bardzo często są w promocji w niemieckich Douglasach.
Niestety ostatnio coraz rzadziej je widuję gdziekolwiek.

Rok powstania: 1996 r.
Nos: brak danych - zapach wykreowany przez Creations Aromatique

Nuty zapachowe podawane są różne w poszczególnych źrodłach:

wg Fragrantica:

Nuty głowy: nuty kwiatowe, jabłko
Nuty serca:cynamon, jaśmin
Nuty bazy: wanilia, wetiwer

wg Osmoz:

Nuty głowy: brzoskiwnia, jabłko, zielone nuty, aksamitka
Nuty serca: jaśmin, konwalia, heliotrop, cynamon,
Nuty bazy: wanilia, paczula, drzewo sandałowe, bób tonka

Moim zdaniem te drugie nuty lepiej oddają charakter All About Eve.
Wróciłam do nich po kilkuletniej przerwie i teraz wiem, że tym razem zostaną ze mną na dłużej.