Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 sierpnia 2013

Joop! Femme

Pierwszy zapach Joop! dla kobiet. Femme - tylko tyle, prosta nazwa, minimalistyczne opakowanie. Tylko tyle i aż tyle.
Dzięki nim zaczęła się moja przygoda z perfumami, jako nastolatka poznałam je podczas wakacji w Niemczech, gdzie wówczas były bardzo popularne. I tak towarzyszą mi do dziś, czyli lat naście a niedługo już dwadzieścia.
W moim przypadku to była miłość od pierwszego zaciągnięcia się. Bywa, że nie sięgam po nie tygodniami, a potem wpadam w "zug" i noszę je bez przerwy przez dłuższy czas. Czasami tak myślę sobie, że gdybym musiała ograniczyć się tylko do jednych jedynych perfum to mój wybór padły na nie. Na szczęście nie muszę stawać przed takim wyborem. Nie zawahałabym się powiedzieć, że te perfumy są skomponowane jak dla mnie. Mają moc, są oryginalne, intensywne, radosne.





To zapach z czasów, kiedy perfumy jeszcze pachniały tak jak pachnieć powinny.
Mocno i "na bogato".
Tak jak lubię.
Niebanalne, eleganckie i z długim ogonem. 
Trwałość - czasem nawet do 8 godzin.
Całoroczne, nie ma dla nich lepszych i gorszych dni.
Zimą otulają i dodają energii, latem wibrują pozytywnymi nutami.

Samo otwarcie może się nie podobać, jest lekko plastikowo, syntetycznie, duszące aldehydy.
Mają taki orientalny sznyt lat 90-tych.
Czasem nuta cywetu daje fizjologiczną nutkę, co nie wszystkim odpowiada.


Nawet nie będę próbować liczyć, ile flakonów Femme już wysączyłam, kiedyś miałam oprócz perfum także żel pod prysznic i balsam. Jakiś czas temu postanowiłam zakupić ponownie balsam i widzę, że jest już gorszej jakości, niż wersja w poprzednim opakowaniu, którą miałam kilka temu. 
Wtedy balsam oprócz utrwalenia zapachu i woalu perfum na skórze bardzo dokładnie pielęgnował i natłuszczał skórę. Było to luksusowe dopełnienie, teraz balsam jest troszkę rzadszy i działanie pielęgnacyjne już nie takie, a może to skóra już bardziej wymagająca? 



Nuty zapachowe:
nuty głowy: aldehydy, kolendra, nuty owocowe, bergamotka i cytryna
nuty serca: kwiat pomarańczy, jaśmin, konwalia, róża
nuty bazy: drzewo sandałowe, bób tonka, paczula, piżmo, cywet, mąkla, wanilia i cedr


Rok powstania: 1987
Nos: Michel Almairac ( Joop! Homme, Venezia, Casmir, Gucci Pour Homme, Gucci Rush, Zen z 2007r - czyli w dużym skrócie znakomite towarzystwo)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Shiseido Zen, edycja 2000 r.

Shiseido Zen - edycja z 2000 r. to druga, nieostatnia odsłona zapachu, który oddaje filozofię japońskiej firmy kosmetycznej.

Historia marki Shiseido zaczęła się w 1872 roku kiedy założyciel firmy, farmaceuta Yushin Fukuhara otwiera pierwszą w  hołdującej tradycjom Japonii aptekę w stylu zachodnim. W krótkim czasie Shiseido wkracza do domów elit społecznych i arystokracji zdobywając grono lojalnych klientów.
W 1888 Shiseido wprowadza na rynek pierwszą pastę do zębów. W 1897 firma odchodzi od farmaceutyków a koncentruje się na produktach kosmetycznych i włącza do oferty kultowy kosmetyk - wodę Eudermine, która jest w ofercie firmy do dnia dzisiejszego. 
Pierwsze perfumy sygnowane kamelią Shiseido pojawiają się w 1918r. jako inspiracja japońskimi kwiatami.
Głównym wizażystą Shiseido w latach 1980 - 1999 był francuski artysta Serge Lutens, który wykreował ideał piękna Shiseido - harmonijne połączenie tradycyjnej estetyki wschodu z duchem współczesnej, zachodniej awangardy.
Najbardziej znane perfumy Shiseido to Feminite du Bois z 1992r - hołd złożony japońskiej sztuce, zapach jest nadal w ofercie Serge Lutensa, niestety wersja oryginalna Shiseido to już prawdziwy biały kruk.
Kolejne perfumy to Relaxing Fragrance, Energizing Fragrance i Shiseido Zen w nowej wersji, które zapoczątkowały trend  aromakologii zakładającej terapeutyczną funkcję perfum ( źródło:www.shiseido.pl)

Pierwsza edycja Zen w czarnym flakonie z motywem kwiatowympowstała w 1964r., nowoczesna odsłona, której chcę poświęcić dzisiejszy post to edycja z 2000r, niestety zastąpiona w 2007 przez nowy Zen i zupełnie nową kompozycję.
Historię Shiseido przytoczyłam w wielkim skrócie nie bez powodu. Shiseido zaczęło swój sukces od apteki a Zen to w zamyśle produkt do aromakologii.
W linii dostępne były:
- perfumy aromatyczne 50 ml (edycja limitowana)
- perfumowana woda aromatyczna w sprayu 50 i100 ml
- esencja perfumowana 10 ml
- perfumowane kadzidełka 18 szt
.



Recenzuję aromatyczną wodę perfumowaną - eau de parfum aromatique.
Najpiękniejszy zapach jaki w ogóle było mi dane poznać.
Testowane kiedyś na szybko w perfumerii sprawiły, że się zatrzymałam i zwolniłam oddech. 
Inne czasy, inne priorytety i dopiero po kilku latach wróciłam do nich z obawą, czy to właściwy dla nich czas i odpowiednie okoliczności.
Dziś bez wahania mogę powiedzieć - jeden z moich Signature Scent.
Biało perłowy flakon Zen kryje magiczną zawartość - dla mnie to Zen złapane w krople, koi, wycisza i uspokaja.


Czuję się w nim wyjątkowo dobrze, niezależnie od sytuacji, ale na pewno są to perfumy na wyjątkowe dni np. na leniwy dzień w domowych pieleszach, na przyjście snu, kiedy sen przyjść nie chce.
Dla mnie zapach nostalgii, smutku i samotności a jednocześnie siły i wewnętrznej harmonii, której większości z nas na co dzień brakuje.

Zen tli się ciepło na skórze, idealnie spaja się z jej temperaturą.
Perfumy o zdecydowanym zmysłowym drzewnym aromacie, miękki mech, zielony bambus w mlecznym płynie, otulające ciepło piżmem. 
Bardzo trwałe, po kilku godzinach zapominam, że ich użyłam a mam wrażenie, jakbym miała na skórze jakiś luksusowy balsam.
Filozofia zen jest mi bliska, dążę do równowagi w życiu, niestety z efektem cały czas odbiegającym od zamierzeń, ale i tak umilam sobie te drogocenne chwile kompozycją Zen.
Wierzę w ich aromaterapeutyczne działanie. 
Nie wiem, czy perfumy mogą leczyć? Raczej nie, ale jeśli kiedykolwiek powstanie zapach tego typu i będzie to Shiseido, bez wahania po nie sięgnę.
Póki co, zachęcam do wypróbowania aromakologii i przetestowania Zen lub bardziej dostępnej wody energizującej i relaksującej od Shiseido.
Na marginesie dodam, że doceniam także kosmetyki kolorowe i pielęgnację tej marki. Może kiedyś coś więcej o nich napiszę.

Rok powstania: 2000
Nos: Nathalie Lorson
Nuty zapachowe:
nuta głowy - świeża i jasna:
goryczka, hiacynt, bergamotka, modyfikowana waleriana, lak wonny;
nuta serca - wyciszona i naturalna:
bambus, mech, jaśmin, róża ;
nuta duszy - głęboka i ciepła:
drzewo kyara, drzewo gruszy, paczuli, piżmo, ambra.


wtorek, 6 sierpnia 2013

Gucci Envy

Jestem w zielonej fazie, po Tendre Poison dziś kolejna zielona kompozycja - Envy Gucci.
I znowu zapach zupełnie przewrotnie nie jest typowym zielonym świeżakiem pachnącym ogórkiem czy  jabłuszkiem. I chwała mu za to.
Gucci Envy swoją premierę miał w 1997r  a kilka lat później został wycofany z produkcji.  Od tego czasu nie pojawiło się nic podobnego.
Envy kojarzyć będzie mi się chyba zawsze z koleżanką ze studiów, niezmiennie ubraną na czarno D. Nie pachniała jakimś mrocznym killerem ale właśnie Envy.
Dlaczego Envy nazwano właśnie tak? Czy może budzić zawiść? Moim zdaniem, nie wywołują takich uczuć, ale z racji, że już coraz trudniej dostępne to dla wielbicielek mogą stanowić prawdziwy przedmiot pożądania.


Envy to dla mnie przede wszystkim niebanalna  i charakterna konwalia w towarzystwie frezji, fiołków i soczystych zielonych łodyg a to wszystko w puchatym leśnym otoczeniu.
Jednocześnie czuję w nim chłodną metaliczną nutę, taką jaką czasami odnajduję w kwiatowym Pleasures.

Wracając do tematu nazwy, Envy nie budzi we mnie żadnych zmysłowych, emocjonalnych skojarzeń, jest to raczej zapach dla osób, które lubią zachowywać dystans i nie szukają ciepłych, kobiecych kompozycji.
Gdyby nie dodatek róży i frezji byłby to całkiem fajny unisex. Co ciekawe, męska wersja Envy stanowi jeszcze większy rarytas niż jej damski odpowiednik, niestety nie miałam okazji ich poznać i pewnie jest czego żałować.

Envy to klasyka, późniejszych Envy Me i Envy Me 2 nie pamiętam, ale chyba jakoś nie zachwyciły.
Ubolewam nad obecną ofertą Gucci, natomiast naprawdę szkoda takich zapachów jak Envy czy Rush.
Zdecydowanie Envy to dla mnie konwalia nr 1.
Niedobitki Envy dostępne są jeszcze stacjonarnie, w zasadzie wyłącznie w nieopłacalnych najmniejszych pojemnościach 30 ml.
Polecam szukającym zielonych nie-świeżaków.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, frezja, brzoskwinia, ananas
nuta serca: hiacynt, konwalia, róża, jaśmin
nuta bazowa: cedr, sandałowiec, kosaciec florencki, piżmo

Rok powstania: 1997
Nos: Maurice Roucel ( ciekawostka, twórca również tak różnych zapachów jsk DKNY Be Delicious jak i New Haarlem)