Szukaj na tym blogu

niedziela, 2 lutego 2014

Christian Dior, Pure Poison

Kolejna trucizna zawitała w moje skromne progi, w formie pięknej miniaturki w starej szacie graficznej.
Pure Poison - najdelikatniejsza trucizna z całej serii.


Perfumy powstały w 2004r., jako czwarte w kolei po klasycznym Poison, Poison Tendre i Hypnotic Poison.
Trudno mi je umieścić w moim osobistym rankingu, dlatego, że tak mało w nich klimatu charakterystycznego dla pozostałych Poisonów.
Delikatne, przejrzyste, świetliste i zmysłowe.
Zapach zdominowany jest przez jaśmin, który w tym przypadku pozbawiony został tej duszącej, czasem lekko fizjologicznej nuty, idealnie oddaje klimat "Pure". Towarzyszą jaśminowi delikatnie oprószone białym pudrem pomarańcze i mandarynki, które pachną tylko śladowo, ale na tyle, żeby gdzieś na dnie była wyczuwalna ich kwaskowatość.
W Pure Poison czujemy czystość, ale bez skojarzeń z detergentami, nie ma mydlanej ani proszkowej nuty. Ale  niech nikogo nie zmylą białe kwiaty, biały flakon i lekkość Pure Poison, zapach jest jak na Diora przystało trwały i intensywny.
Mimo swojej pozornej delikatności potrafi czasem zakręcić w nosie, co ja akurat lubię. Ale wierzę, że potrafi też zmęczyć, gdyż są dni, kiedy dziwi mnie ich jednostajność i stosunkowo prosta kompozycja, oczywiście porównując do innych Poisonów.



Mam miniaturkę bez atomizera, ale nie martwię się o trwałość, "Diory" im starsze, tym lepsze.
Za Pure Poison stoją aż trzy nosy: Carlos Benaim, Dominique Ropion i Olivier Polge.

Pure Poison  miało w 2006 swoją odsłonę w wersji Elixir.

Nuty zapachowe:
nuty głowy: pomarańcza, sycylijska mandarynka,  bergamotka, jaśmin
nuty serca: kwiat pomarańczy, gardenia
nuty bazy: drzewo sandałowe, cedr, biała ambra






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, zapraszam :)