Szukaj na tym blogu

sobota, 4 maja 2019

Copal Azur, Aedes de Venustas (2014)

Nie byłabym sobą gdybym stwierdziła, że jestem zaspokojona i już nie szukam.
Nie można znaleźć tego jedynego od razu.
Ośmielę się twierdzić, że nie istnieje ten jedyny. Zapach idealny.
Ale cały czas gonimy za nim.
Nie licząc Baccarat Rouge 540 , który skradł moje serce, poznałam w zeszłym roku inne perfumy, które jestem w stanie określić mianem - prawie mój Święty Graal.
Prawie - bo zawsze warto zostawić sobie uchyloną furtkę :-)

Oba zapachy poznałam dzięki koleżance, która jest odpowiedzialna za wygenerowanie sobie drogich perfumowych chciejstw - tak, w tym miejscu pozdrawiam Cię Aniu!

Aedes de Venustas oznacza w łacinie świątynię piękna i taką nazwę przyjęło dwóch amerykańskich perfumiarzy otwierając wpierw swoją niszową perfumierię z ofertą innych firm a kilka lat później, w 2012 r. zakładając własną markę niszową.

Dlaczego Copal Azur?

Szukałam codziennego kadzidła.
Z kadzidlanych kompozycji mam w kolekcji Kyoto i Sahara Noir ale nie są to łatwe w odbiorze, niezobowiązujące zapachy.
Copal Azur zaciekawił mnie połączeniem kadzidła i słonym morskim klimatem. Zanim je poznałam miałam olfaktoryczną wizję prosto jak z reklamy.
Tego chciałam! Czegoś co pachnie tak jak obiecuje.



Dlaczego Copal Azur?
To kadzidło Majów z pradawnych świątyń, wzbogacone o bryzę morską i duszny zapach mrocznej, gęstej dżungli. Tak twierdzi producent.

A co ja na to?
Co widzę?
Kolor idealnie pasuje do zapachu.
Wizualnie kupuję koncepcję zapachów Aedes.
Piękne, ciężkie flachy z grubym dnem ze złotym atomizerem i ruchomym korkiem z wygrawerowanym eleganckim logo.
Flakon ukryty jest w aksamitnym pudełku ze złotymi elementami.
Nie ma tu żadnego zbędnego ozdobnika.
Ma być luksusowo i tak jest.
Od razu wiadomo, że trzymamy w ręku produkt wysokiej jakości.

Co czuję?
Początek to uderzenie nut ozonowych i słonej bryzy - lekko męski ale dosłownie na ułamek.
Na szczęście szybciutko pojawia się kadzidło i zostaje już do końca, zapach jest ciepły i wibrujący, lekko terpentynowy.
Podoba mi się koncepcja słonego, drzewno przyprawowego kadzidła.
Zapach ma oddać wrażenie Riwiery Majów i klimat tamtych miejsc podbity tajemniczymi elementami kultury starożytnych Indian Jukatanu.
Trafione w dziesiątkę!




Czuć w nich ten mistyczny akord, większość kadzidlanych perfum ma w sobie pewną magię.
Co ciekawe, zapach nosi się idealnie cały rok. Moje pierwsze globalne testy miały miejsce w upalnym Dubaju. Jak cudnie Copal Azur wpasował się w ten gorący i suchy klimat. Zimą Copal Azur jest chłodniejszy, bardziej morski i słony.
W ogóle odczuwalna temperatura perfum zmienia się w zależności od rozwoju poszczególnych nut, raz są chłodne, raz przyjemnie rozgrzewające.
Nigdy ale to nigdy nie poczułam, że odstaje, męczy czy nie leży na mnie dobrze.
Innym również się podoba a ja lubię ten dysonans poznawczy, kiedy wsiadam do windy a obecny w niej osobnik płci męskiej szuka źródła zapachu, nozdrza się rozszerzają i w końcu okazuje się, że to jednak ja.
Czuję się w nich idealnie.

Projekcja jest dość łagodna, perfumy nie przytłaczają i może dlatego są tak noszalne.
Mogłyby być bardziej trwałe na skórze i za to mogłabym postawić minus.

Rok powstania: 2014
Nos: Betrand Duchaufour
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: kadzidło, sól, nuty ozonowe
Nuty serca: kadzidło, paczula i kardamon
Nuty bazy: kadzidło, bursztyn, bób tonka i mirra.
Dostępne jako woda perfumowana 100ml.
Cena - no cóż, nisza...
Moje Copal Azur zakupiłam na e-glamour w cenie o połowę niższej niż w innej perfumerii niszowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, zapraszam :)