Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 września 2017

Jil Sander The Essentials Bath and Beauty (2012)


Dziś o powrotach perfum. Powroty kojarzą nam się niezbyt pozytywnie, to jak ulepszanie czegoś co już było dobre czy doskonałe. To zmiany szaty graficznej w tle z reformulacją. Niby to samo a jednak coś innego.  Niekoniecznie lepszego. Znamy to, prawda?
Bywają jednak powroty udane.
Takim przykładem jest odświeżona wersja Bath and Beauty z serii Jil Sander The Essentials, która postanowiła w 2012 przypomnieć i wznowić najbardziej kultowe zapachy tego domu mody.

I tak - jest to jedna z moich ulubionych marek i wciąż tak mało doceniana w Polsce.
Sam pomysł przypomnienia tych najlepszych kompozycji w klasycznych jednolitych flakonach uważam za bardzo trafiony.
Marka wybrała najbardziej klasyczne i ponadczasowe zapachy.




Na pierwszy rzut dziś Bath and Beauty, której pierwowzór miał premierę w 1981 r. a ponad trzydzieści lat później wrócił na rynek.
Nie mam już niestety starszej wersji więc nie porównam ich ale testując nowsze Bath and Beauty czuję, że jest to klasyk na miarę Chanel No. 5.
I również, ośmielę się postawić tezę, że są to dosyć podobne zapachy.
Ten sam klimat, podobna projekcja i moc rażenia.
Jeśli kogoś nie stać na zakup "piątki" polecam Jil Sander.
Nie znajduję tu na szczęście w  tej proszkowo- mydlanej nuty za to jest ostry miodowy szypr z paczulą i aromatycznym galbanum.
Momentami przypomina mi również stare, dobre Opium i tak, to jest ten kaliber.

Jest to niesamowicie trwały i intensywny zapach. Prosty i ponadczasowy.
Myślę, że gdybym musiała ograniczyć się do tylko jednych perfum mogłabym je nosić.
Jest w nich coś takiego uniwersalnego, że absolutnie nie mogą się nie podobać, mimo że nie jest to prosty i łatwy w odbiorze zapach... dla większości może wydawać się babciny i staromodny.

Kobieta, która pachnie Bath and Beauty to pewna siebie osoba, kobieca ale świadoma swojej wartości. Nie potrzebuje ulepkowatych zapachów aby podkreślić swoją kobiecość.
A nazwa Bath and Beauty taka prosta i jednocześnie adekwatna do zapachu.
Polecam!

Rok powstania: 1981 r., nowsza wersja 2012 r.
Nos: Jacques Artarit ( ten sam, który stworzył pierwowzór)

Nuty zapachowe:
nuty głowy: galbanum, bergamotka, czerwona porzeczka
nuty serca: jaśmin, płatki róży
nuty bazy: paczula, wanilia, miód
Dostępne jako woda toaletowa 50ml.
Trwałość: doskonała 6-8 godzin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, zapraszam :)