Znacie takie uczucie, kiedy już podczas pakowania pachnącej przesyłki do nowej właścicielki, wiecie już, że to była zbyt pochopna decyzja? Tak, ja znam to dobrze :-) Nie mam w charakterze płakać nad rozlanym mlekiem, zdarzało mi się kupować, puszczać w świat i znowu kupować te same flakony, ale..
Ale do tej pory nigdy żadnych perfum tak nie żałowałam jak perełki Rochas, którą pożegnałam cztery lata temu.
Byzance można jeszcze upolować, ale moja wersja eau de parfum była już wtedy trudniejsza do zdobycia.
Jak już przy okazji innej notki wspominałam - szczególnie lubię perfumy w granatowych i fioletowych flakonikach, więc i w przypadku Byzance moja kolorystyczno - olfaktoryczna droga skojarzeń mnie nie zawiodła.
Wersja eau de parfum ma na froncie flakonika złote wypełnienie, przypominające starożytną monetę, podczas gdy eau de toilette ma granatowy flakonik bez wypełnienia, tylko ze złotymi napisami. Edp dodatkowo ma różową wstążkę na szyi przypieczętowaną złotym znakiem. Wygląda bogato i pachnie też bardziej luksusowo niż edt.
Znam obie wersje i tradycyjnie i w tym przypadku muszę stwierdzić przewagę wersji edp nad edt. Pozostała mi niewielka próbeczka, płyn już jest jasnobrązowy ale pachnie bez zarzutu - przynajmiej taką mam nadzieję.
Otwarcie Byzance uderza w nos wonią starodawnej apteki, to aldehydy tak wwiercają się w nozdrza. Owszem, początek powala mocą ale najpiękniejszy jest Byzance po ok godzinie. Wyłania się jego prawdziwe orientalne, bogate, aromatyczne i tajemnicze oblicze. Lekko męskie, bez słodyczy i duszących kwiatów. Byzance jest suche i dramatyczne, to smutny i nostalgiczny zapach.
Dla mnie jak tęsknota za daleką, egzotyczną podróżą, po której zostały nam tylko wspomnienia. Ja bym chciała pachnieć Byzance w Damaszku, jeśli kiedykolwiek uda mi się ponownie tam wybrać. Nie mogę oglądać wiadomości, gdzie pokazują, co stało się z tym miastem, z tym narodem. W Damaszku tak pięknie pachniało :-)
Przyrównałabym Byzance nutami i intensywnością rażenia do starszych Obsession, którym jednak brak tej orientalnej finenzji a w mają w nadmiarze mocy, a w późniejszych nutach klimatycznie zdecydowanie bardziej do Samsary Guerlain.
Eau de Parfum na mojej skórze snuje się dymnym i ciepłym woalem i tak trwa godzinami. Jeśli tylko jest możliwość zachęcam do przetestowania właśnie tej wersji, gdyż edt była w moim odczuciu biedniejszą i skromniejszą siostrą.
Nie powiedziałabym, że to ciężki zapach - jest idealny jak na orientalny sznyt.
Byzance ma być spotkaniem Wschodu z Zachodem. Tym razem bliżej nam do Wschodu, Bliskiego Wschodu. I tak ma być!
Na deser reklamy Byzance z końcówki lat 80-tych.
Doceniam ich ówczesną stylistykę i klasycznie piękne modelki.
Rok powstania: 1987
Nosy: Nicolas Mamounas i Alberto Morillas.
Nuty zapachowe wg Fragrantica - ależ imponujące bogactwo!
Nuty głowy: aldehydy, przyprawy, goździk, nuty zielone, mandarynka, bazylia, cytryna i kardamon;
nuty serca: tuberoza, korzeń irysa, jaśmin, róża turecka, ylang-ylang, konwalia i anyż;
nuty bazy: drzewo sandałowe, żywica bursztynowa, piżmo, wanilia, heliotrop i cedr.
Trwałość - wiele godzin, przy dobrych wiatrach cały dzień!
Ale do tej pory nigdy żadnych perfum tak nie żałowałam jak perełki Rochas, którą pożegnałam cztery lata temu.
Byzance można jeszcze upolować, ale moja wersja eau de parfum była już wtedy trudniejsza do zdobycia.
Jak już przy okazji innej notki wspominałam - szczególnie lubię perfumy w granatowych i fioletowych flakonikach, więc i w przypadku Byzance moja kolorystyczno - olfaktoryczna droga skojarzeń mnie nie zawiodła.
Wersja eau de parfum ma na froncie flakonika złote wypełnienie, przypominające starożytną monetę, podczas gdy eau de toilette ma granatowy flakonik bez wypełnienia, tylko ze złotymi napisami. Edp dodatkowo ma różową wstążkę na szyi przypieczętowaną złotym znakiem. Wygląda bogato i pachnie też bardziej luksusowo niż edt.
Znam obie wersje i tradycyjnie i w tym przypadku muszę stwierdzić przewagę wersji edp nad edt. Pozostała mi niewielka próbeczka, płyn już jest jasnobrązowy ale pachnie bez zarzutu - przynajmiej taką mam nadzieję.
Otwarcie Byzance uderza w nos wonią starodawnej apteki, to aldehydy tak wwiercają się w nozdrza. Owszem, początek powala mocą ale najpiękniejszy jest Byzance po ok godzinie. Wyłania się jego prawdziwe orientalne, bogate, aromatyczne i tajemnicze oblicze. Lekko męskie, bez słodyczy i duszących kwiatów. Byzance jest suche i dramatyczne, to smutny i nostalgiczny zapach.
Dla mnie jak tęsknota za daleką, egzotyczną podróżą, po której zostały nam tylko wspomnienia. Ja bym chciała pachnieć Byzance w Damaszku, jeśli kiedykolwiek uda mi się ponownie tam wybrać. Nie mogę oglądać wiadomości, gdzie pokazują, co stało się z tym miastem, z tym narodem. W Damaszku tak pięknie pachniało :-)
Przyrównałabym Byzance nutami i intensywnością rażenia do starszych Obsession, którym jednak brak tej orientalnej finenzji a w mają w nadmiarze mocy, a w późniejszych nutach klimatycznie zdecydowanie bardziej do Samsary Guerlain.
Eau de Parfum na mojej skórze snuje się dymnym i ciepłym woalem i tak trwa godzinami. Jeśli tylko jest możliwość zachęcam do przetestowania właśnie tej wersji, gdyż edt była w moim odczuciu biedniejszą i skromniejszą siostrą.
Nie powiedziałabym, że to ciężki zapach - jest idealny jak na orientalny sznyt.
Byzance ma być spotkaniem Wschodu z Zachodem. Tym razem bliżej nam do Wschodu, Bliskiego Wschodu. I tak ma być!
Na deser reklamy Byzance z końcówki lat 80-tych.
Doceniam ich ówczesną stylistykę i klasycznie piękne modelki.
Rok powstania: 1987
Nosy: Nicolas Mamounas i Alberto Morillas.
Nuty zapachowe wg Fragrantica - ależ imponujące bogactwo!
Nuty głowy: aldehydy, przyprawy, goździk, nuty zielone, mandarynka, bazylia, cytryna i kardamon;
nuty serca: tuberoza, korzeń irysa, jaśmin, róża turecka, ylang-ylang, konwalia i anyż;
nuty bazy: drzewo sandałowe, żywica bursztynowa, piżmo, wanilia, heliotrop i cedr.
Trwałość - wiele godzin, przy dobrych wiatrach cały dzień!
Ten zapach nigdy nie był moim ulubionym, ale ta środkowa reklama jest tak piękna, że aż dech zapiera..
OdpowiedzUsuńTak w ogóle lubię oglądać zdjęcia ze starszych kampanii, zawsze mam sporo radości, jak je dodasz do opisu. :)
Pamiętasz je?
OdpowiedzUsuńJa te kilka lat temu wydawałam się sobie za mało orientalna, żeby je nosić i dlatego się z nimi rozstałam...
Zgadzam się z Tobą - piękne modelki i ten klimat...staram się szukać online tych starych reklam, ale jakość nie zawsze jest idealna :(
Ile frajdy byłoby z takiego pięknie wydanego albumu z reklamami do podziwiania!
Jest niby Classic Perfumes Advertising ale obejmuje tylko lata 1920-1970.
Tak, taki album to byłoby coś..
OdpowiedzUsuńPamiętam, moja Ciocia ich używała w ilościach nieskromnych. :)
Dobrze się Ciebie czyta , wcześniej jakoś tu nie zagladalam :)
OdpowiedzUsuńRozterka.
Witaj Rozterko. Dziękuję i miło mi, że do mnie zajrzałaś. Pozdrawiam
Usuń