O klasyku Kenzo Amour miałam napisać już dawno. Jakoś jednak nie wiem za bardzo co o nim napisać - dla mnie to waniliowy ryż na mleku. I tyle o zawartości. Natomiast o formie mogłabym dłużej.
Bo nic nie poradzę, ale podobają mi się flakony Kenzo Amour i wymyśliłam sobie, że będę mieć je we wszystkich wersjach.
Nie mam jeszcze wszystkich ale pochwalę się, że niedawno zdobyłam najpiękniejszy i jednocześnie najtrudniejszy do nabycia - limitowaną, w kolorze matowego starego złota buteleczkę Amour Le Parfum.
edit: Na prośbę czytelniczki załączam zdjęcie moich trzech flakonów - brakuje mi wersji Indian Holi, pomarańczowej Amour oraz L'eau de Kenzo Amour. Jak ktoś ma zbędne flakoniki, chętnie przyjmę ;-)
Bo nic nie poradzę, ale podobają mi się flakony Kenzo Amour i wymyśliłam sobie, że będę mieć je we wszystkich wersjach.
Nie mam jeszcze wszystkich ale pochwalę się, że niedawno zdobyłam najpiękniejszy i jednocześnie najtrudniejszy do nabycia - limitowaną, w kolorze matowego starego złota buteleczkę Amour Le Parfum.
Jest to inny zapach niż klasyczne Amour.
Nie mamy tutaj już tylko ryżu na mleku tonącego w wanilii.
W wersji Le Parfum czuję dużo osłodzonego kadzidła i ambry i żywicy styraxowej. To w ogóle bardziej drzewny zapach niż można by przypuszczać z nut.
I na mojej skórze nie wiedzieć dlaczego, od środkowych nut zaczyna do złudzenia przypominać mi Kenzo Flower Oriental. Nie wiem jak i skąd? Może wszystkie wersje z kadzidłem są właśnie tak interpretowane przez Kenzo. Nie jest to klimat kościelny, ani dosłowanie kadzidlany. To słodkie tlące się drewienko.
Po nazwie Amour Le Parfum spodziewałabym się bardziej słodkiego zapachu. Czegoś, co będzie koncentracją koncepcji klasycznego zapachu. Otrzymałam niespodziankę.
Zapach inny niż pozostałe wersje Amour. Nie powiem, że najlepszy, ale najdziwniejszy. Bo pierwszy klasyk był dobrym zapachem, który odniósł sukces.
Kolejne flankery takie jak Kenzo Amour Florale, Kenzo Amour I Love U, L'eau de Kenzo Amour, są już tylko słabsze i naprawdę szkoda poświęcać im czas.
Nie mamy tutaj już tylko ryżu na mleku tonącego w wanilii.
W wersji Le Parfum czuję dużo osłodzonego kadzidła i ambry i żywicy styraxowej. To w ogóle bardziej drzewny zapach niż można by przypuszczać z nut.
I na mojej skórze nie wiedzieć dlaczego, od środkowych nut zaczyna do złudzenia przypominać mi Kenzo Flower Oriental. Nie wiem jak i skąd? Może wszystkie wersje z kadzidłem są właśnie tak interpretowane przez Kenzo. Nie jest to klimat kościelny, ani dosłowanie kadzidlany. To słodkie tlące się drewienko.
Po nazwie Amour Le Parfum spodziewałabym się bardziej słodkiego zapachu. Czegoś, co będzie koncentracją koncepcji klasycznego zapachu. Otrzymałam niespodziankę.
Zapach inny niż pozostałe wersje Amour. Nie powiem, że najlepszy, ale najdziwniejszy. Bo pierwszy klasyk był dobrym zapachem, który odniósł sukces.
Kolejne flankery takie jak Kenzo Amour Florale, Kenzo Amour I Love U, L'eau de Kenzo Amour, są już tylko słabsze i naprawdę szkoda poświęcać im czas.
Czy poleciłabym go wielbicielkom Amour? Niekoniecznie. Nie każdemu może się spodobać. Na pewno trzeba je przetestować, jeśli ktokolwiek chciałby zakupić je pomimo bardzo wysokiej już ceny.
Ja trafiłam na nie w iperfumy.pl W stosunkowo normalnej cenie czyli ok. 170 pln, gdyż normalnie już osiąga ceny dwukrotnie wyższe.
Mocniejszy, bardziej skoncentrowany i mniej słodki a bardziej wytrawno- kwaskowaty.
Nawet dla kogoś, kto nie lubi kadzidła, bo nie znajdzie kadzidła w pierwotnej formie.
Wpisałabym go w te klimaty co DKNY Delicious Night czy Kenzo Flower Oriental.
Takie mainstreamowe niby "kadzidełko".
Nawet dla kogoś, kto nie lubi kadzidła, bo nie znajdzie kadzidła w pierwotnej formie.
Wpisałabym go w te klimaty co DKNY Delicious Night czy Kenzo Flower Oriental.
Takie mainstreamowe niby "kadzidełko".
Rok powstania: 2008
Nos: Daphne Bugey ( klasyk Kenzo Amour)
Nuty zapachowe:
nuty głowy: ryż, kadzidło
nuty serca: frangipani, paczula
nuty bazy: ambra, wanilia, benzoin
Już niedostępne, edp w pojemnościach 30ml i 50ml.
edit: Na prośbę czytelniczki załączam zdjęcie moich trzech flakonów - brakuje mi wersji Indian Holi, pomarańczowej Amour oraz L'eau de Kenzo Amour. Jak ktoś ma zbędne flakoniki, chętnie przyjmę ;-)
Zapachu nie znam, ale butelka cudna ! Ja kiedyś kolekcjonowałam flakony Lempickiej, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że 70% perfum w nich zawartych nie lubię i puściłam w świat. :
OdpowiedzUsuńAniu, koniecznie przetestuj klasyka, jeśli lubisz słodkie zapachy to może Ci się spodobać.
OdpowiedzUsuńKolekcjonowałaś wszystkie flakony L.Lempickiej czy tylko z określonej serii? Mi jej zapachy średnio pasują, coś mi w nich zgrzyta:-/
Wszystkie, ale po 6 flaszkach się poddałam. :) Właściwie tylko Midnight Couture Black Eau de Minuit lubiłam tak naprawdę i do dziś mam. W moim przypadku nadmiar lukrecji spowodował, że miłości z tego nie było, męczyły mnie.
OdpowiedzUsuń