Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Royal Muska, M. Micallef

Pierwszy zapach M.Micallef, jaki poznałam.

Mój nos kręci się dookoła Royal Muska od jakiegoś czasu.
Najpiękniejsze piżmo, jakie znam...w ogóle, w jakiejkolwiek kompozycji, w delikatnej, nie fizjologicznej odsłonie.
Od początku do końca - piżmo w roli głównej a nie tlące się gdzieś na dnie, zdominowane przez inne nuty.

Zanim poznałam RM czytałam recenzje i właśnie tak je sobie wyobraziłam.
Czyste, kąpielowe, delikatne, zmysłowe w odbiorze. Minimalistyczne, klasyczne, w dobrym stylu.





I tak na początku delikatnie uderza po nosie kwiatami, ale ich zapach szybko znika i zostaje królewskie piżmo na kremowej bazie.
I Royal Muska tak trwa...i trwa, i jest więcej piżma, mniej kremu, mniej tej puchatej otoczki, 
a potem już tylko trzyma się blisko skóry, jeśli chcę go jeszcze chociaż poczuć, muszę się nakombinować.

Royal Muska na mnie nie rozwija się ani trochę. 
Nie dzieje się nic a nic, tylko tak sobie trwa ale i tak mi się podoba.
Dzięki temu nosi się jak druga skóra i jest nieinwazyjny, bezpieczny a przy tym naprawdę piękny.

Zderzenie wyobrażeń i zapachu nadgarstku było lekko rozczarowujące także w aspekcie trwałości i intensywności. Po niszowej i drogiej kompozycji spodziewałabym się więcej "powera", ale z drugiej strony, gdyby podkręcić Royal Muska i uczynić zeń killera, nie byłby już on "royal" ale coś w stylu "hot/sexy/crazy" Muska.

Niemniej dla mnie trochę za delikatny, dlatego nadal jeszcze nie jest mój i nie wiem czy kiedyś będzie.

Rok powstania: 2008
Nos:  Jean Claude Astier

Nuty:
Nuty głowy: brzoskwinia, malina, turecka róża
Nuty serca: Piżmo, nuty drzewne, ylang-ylang
Nuty bazy: Piżmo, Benzoin

Dostępny jako 30ml i 100 ml.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, zapraszam :)