Szukaj na tym blogu

sobota, 26 kwietnia 2014

Joop! Berlin (1990)

Kolejny wpis z serii sentymentalnych.
I znów zapach z niemieckiego ogródka, tak lubianego przeze mnie.
Joop! Berlin powstał w końcówce 1990r.- czy był to hołd złożony zjednoczeniu Niemiec przez najbardziej znany niemiecki dom mody? Czy Wolfgang Joop nazywając swoje perfumy Berlin chciał wyróżnić miasto, z którym przez długie lata związana była jego kariera?




Jeśli lubisz klasyczny Poison czy Joop! Femme, o którym już pisała wcześniej, warto przyjrzeć się również Joop! Berlin.
Uwielbiam jego otwarcie - bardo żywy i bogaty, energetyczny zapach.
Nie ma tutaj tego lubianego przeze mnie świdrowania w nosie, które jest w Femme, jest łagodniej i szlachetniej.
Lista składników jest imponująca i mając do dyspozycji tylko blisko dwudziestoletnie miniatury, z całą pewnością mogę powiedzieć, że jest to doskonała jakość, w niczym nie ustępująca Diorowi.  Kolor perfum jest nadal intensywnie żółty,  na trzy miniatury, tylko w jednej baza utrzymuje się tak długo, jak pamiętam to z dawnym testów, kiedy Berlin był popularny.

Berlin to zapach Zachodu, luksusu i dawnych Pewexów, gdzie mieszały się aromaty, które były synonimem tego, co dla nas nieosiągalne.
Berlin jest łatwiejszy w odbiorze niż Poison i Femme, do których niestety muszę je cały czas porównywać. Śliwka jest intensywna ale sam zapach jest mniej zobowiązujący niż Poison. Jest miło, puchato i oryginalnie, a nos ( ktokolwiek nim był )  idealnie zbalansował kwiaty i owoce, dodając do tego niewielki udział bobu tonka, wanilii i karmelu. Mógł wyjść z tego słodziak, ale na szczęście wyszedł niebanalny a uniwersalny zapach.



Nie znalazłam informacji, kiedy wycofano Berlin z produkcji, ale sądzę, że miało to miejsce jeszcze pod koniec lat 90-tych.
Dostępne są w zasadzie już tylko miniatury 5ml, można je kupić na allegro nawet za kilkanaście złotych.
Pełnowymiarowe flakony osiągają już zawrotne ceny.

Rok powstania: 1990
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: śliwka, nuty zielone, brzoskwinia, karo-korund, bergamotka
Nuty serca:goździk, tuberoza, korzeń irysa, jaśmin, heliotrop, ylang-ylang, konwalia, róża
Nuty bazy: drzewo sandałowe, bób tonka, ambra, piżmo, benzoin, wanilia, karmel, cedr

sobota, 12 kwietnia 2014

Pachnące kosmetyki: Dax Perfecta Spa Seria Piernikowa

Nawet wizyta w osiedlowym Lidlu to dla mnie pretekst do zakupów perfumowych - ale o tym innym razem :)


Dziś wpis z serii pachnące kosmetyki i zimowa seria o aromacie piernika. Zestaw: peeling cukrowy oraz masło do ciała kosztował 19,99 zł i dostępny był w Lidlu jako limitowana wersja razem z innymi zestawami przygotowanymi na święta.
Oczywiście zaciekawił mnie zapach piernika i postanowiłam przetestować jak w tych kosmetykach odnajdę klimat świąteczno - piernikowy.
Minęło kilka miesięcy - peeling zużyłam, masło nadal męczę :)
Pierwsza uwaga - piernik w tym wydaniu jest bardzo ostry i sztuczny.
O ile w maśle do ciała, aromat piernika jest łagodniejszy i bardziej kremowy, to w peelingu wzbogacenie go olejkiem z zielonej kawy chyba nie wyszło mu na dobre.
Nie tego oczekiwałam.
Nie liczyłam na zapach przypominający Belle de Minuit, ale coś bardziej w stylu świątecznych limitowanek Yves Rocher.


Moje opinie poniżej.
Peeling do ciała

Od producenta: Piernikowy peeling do ciała o właściwościach  złuszczających i wygładzających. Naturalne kryształki cukru wraz z drobinkami orzecha usuwają martwe komórki naskórka, idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Olejek z zielonej kawy, bogaty w lipidy, działa ujędrniająco, opóźnia proces starzenia oraz regeneruje skórę. Olejek z gardenii redukuje szorstkość i spierzchnięcia oraz doskonale nawilża, tworząc barierę ochronną skóry. Peeling regulując mikrokrążenie, ujędrnia i odmładza skórę. Apetyczny zapach świątecznego piernika wprowadza w przyjemny nastrój i dodaje energii na cały dzień.

 Peeling oceniam jako przyzwoity produkt, lubię cukrowe peelingi z tej serii, choć mam wrażenie, że kiedyś były lepsze, bardziej skoncentrowane  i wydajniejsze. Miałam już wszystkie z tej serii i ten piernikowy potraktowałam jako ciekawostkę.
Peeling dobrze zdziera martwy naskórek, nie podrażnia, wygładza i natłuszcza skórę, tak że nie trzeba już używać po kąpieli balsamu.  Działania ujędrniającego, o którym pisze producent, nie odnotowałam.  Całkiem przyzwoity, gdyby nie sztuczny zapach.

Masło do ciała -
Od producenta: Piernikowe masło do ciała o doskonałych właściwościach ujędrniających i nawilżających. Koenzym Q10 zwany "eliksirem młodości" dostarcza komórkom energii, przez co znakomicie regeneruje, ujędrnia i spowalnia starzenie się skóry. Olejek z gardenii redukuje szorstkość i spierzchnięcia oraz doskonale nawilżam tworząc barierę ochronną skóry. D-pantenol działa kojąco i łagodzi podrażnienia skóry. Naturalna gliceryna dodatkowo zwiększa poziom nawilżenia skóry. Apetyczny zapach świątecznego piernika wprowadza w przyjemny nastrój i dodaje energii na cały dzień.

Zapach nie jest apetyczny, jest delikatniejszy niż w peelingu, ale mdlący. Za to długo się utrzymuje, co jest pewną regularnością przy męczących zapachach, a te przyjemniejsze dla nosa błyskawicznie się ulatniają. Szczerze? Mimo niezłego nawilżenia, mogę go znieść tylko na nogach :)))

Gdyby ktoś znał, kosmetyki pachnące prawdziwym piernikiem, to proszę o polecenie.
Ja przy tym zestawie Daxa mam bardzo mieszane uczucia, o ile kosmetyki są przyzwoite, to całość zepsuł mi duszący i męczący aromat " piernika". A tak mogłabym ich używać z prawdziwą przyjemnością.